gorbi
Kawazi Kumi
Dołączył: 30 Lis 2005
Posty: 877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Temat postu: Historia Polsków w LŚ. |
|
|
W Lidze Światowej Polacy debiutowali 14 maja 1998 roku i było to wejście w wielkim stylu. W pierwszym spotkaniu pokonali reprezentację Rosji 3:2. Wynik poszedł w świat. Do "Światówki" Polaków wprowadził Ireneusz Mazur.
Przeciwnicy wzięli potem srogi rewanż, wyszli z grupy, by w lipcu fetować zdobycie brązowego medalu. W następnych meczach biało-czerwoni czterokrotnie ulegli Brazylii, ale z Jugosławią wojowali jak równy z równym i ostatecznie wyszli na remis. Dziesiąte miejsce może nie było szczytem marzeń, ale aura pozostała pogodna, bo młoda reprezentacja stworzona przez Ireneusza Mazura głównie spośród "złotych chłopców" z Bahrajnu otrzymała wielki kredyt zaufania.
W drugiej edycji Polacy czterokrotnie pokonali Australię i tyleż razy spotykali się z Rosją, ale ani razu nie powtórzyli sukcesu z Lipiecka. Najbliżej szczęścia byli w Moskwie, kiedy to ulegli dopiero po pięciosetowym boju. Największym sukcesem było pokonanie w Katanii znakomitych Włochów - sześciokrotnych triumfatorów Ligi – idących jak się miało wkrótce okazać, po swoje siódme złoto. W styczniu 2000 roku pod dachem katowickiego "Spodka" po dramatycznym meczu z Jugosławią reprezentacja straciła szansę wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie w Australii.
Promowany przez kilka lat program "Sydney 2000" legł w gruzach. Ireneusz Mazur przypłacił tę porażkę utratą posady. W maju drużyna narodowa pod batutą Ryszarda Boska zaczęła występy w "światówce" od dwóch wyjazdowych zwycięstw w Hiszpanii. Po dwóch porażkach z USA przyszła w Łodzi piękna wygrana z Brazylią, na koniec w Poznaniu - komplet punktów kosztem Hiszpanów, ale do Rotterdamu pojechali Amerykanie i Brazylijczycy.
- Jesteśmy średniakami, od czasu do czasu potrafimy sprawić niespodziankę, ale pewnych barier przeskoczyć nie możemy – mówił trener, a miał na myśli przede wszystkim mentalne ograniczenia niektórych zawodników, mających wielkie zadatki i... skłonności do wygodnictwa.
W 2001 finał odbywał się w Polsce, więc reprezentacja miała w nim miejsce z urzędu, ale dzięki jednej wygranej z Rosją, trzem z Grecją i Wenezuelą zajęła drugie miejsce w grupie, wchodząc do elity frontowymi drzwiami. W decydującej fazie umiejętności starczyło tylko na pokonanie Francji. Jugosłowianie i Brazylijczycy – triumfatorzy katowickiego finału – byli poza zasięgiem. Siódme miejsce było najlepszym osiągnięciem drużyny.
W następnym roku znów zaiskrzyło. Drużyna prowadzona przez Waldemara Wspaniałego zaczęła od podziału punktów w Portugalii, dwóch porażek w Argentynie i sensacyjnego sukcesu w Brazylii. Potem było sześć spotkań w kraju i sześć wygranych. Najcenniejsze były dwa sukcesy w konfrontacjach z "Canarinhos". To właśnie wtedy Bernardo Rezende powiedział: - Jeśli Polacy nie należą to ścisłej czołówki światowej, to nie należą do niej także Brazylijczycy.
Drugie miejsce w grupie było przepustką do finału w Belo Horizonte, ale tam biało-czerwoni w niczym nie przypominali husarii z polskich parkietów. Tak jak w Katowicach pokonali Francuzów, ale ulegli Włochom i Jugosłowianom. Piąte miejsce było najlepszym osiągnięciem, ale poczucie niedosytu pozostało i trudno dziś powiedzieć, czy to zasługa mediów, które rozbudziły nadmierne apetyty, czy też po prostu obraz ówczesnych możliwości zespołu.
W 2003 roku było gorzej. Hiszpanie i Rosjanie na własnych parkietach byli za mocni, ale dwa wygrane mecze w Wenezueli dawały niezłą zaliczkę przed rewanżami, tym bardziej, że wszyscy mieli w pamięci stuprocentową skuteczność z poprzedniego sezonu. Niestety podział punktów w meczach z Wenezuelą i Hiszpanią zamknął dalszą drogę, mimo cennego zwycięstwa z Rosją w Katowicach. Nasza drużyna zajęła wprawdzie drugie miejsce w grupie, ale musiała zostać w domu, bo miejsce w finale było zarezerwowane dla Hiszpanów.
W roku olimpijskim pod kierownictwem Stanisława Gościniaka i współpracującego z nim Igora Prelożnego przyszły cztery wygrane z Japonią, ale i po trzy porażki z Francuzami i Bułgarami. W obliczu Igrzysk Olimpijskich nikt nie robił dramatu z siódmego miejsca, bo Liga Światowa była tylko etapem w przygotowaniach do najważniejszej imprezy, która potwierdziła jesienią, że ciągle należymy do mocnych średniaków.
W sezonie 2005 reprezentacja wystąpiła pod batutą Raula Lozano. Argentyńczyk powiedział podejmując pracę w naszym kraju, że nauczy Polaków zwyciężania. Liga Światowa miała być ważnym etapem w procesie przygotowania drużyny do mistrzostw Europy. Rozgrywki zaczęły się tuż po sezonie ligowym. Niektórzy zawodnicy nie zdążyli wyleczyć urazów, więc reprezentacja występowała czasem w dość dziwnym zestawieniu. Na potwierdzenie wystarczy przypomnieć Krzysztofa Ignaczaka grającego przeciwko Grekom na pozycji skrzydłowego.
Mimo problemów kadrowych reprezentacja wygrała dziewięć z dwunastu spotkań i zakwalifikowała się do finału w Belgradzie, gdzie po zwycięstwie z Kubą następnego dnia uległa gospodarzom, a potem w meczu o trzecie miejsce Kubańczykom. Nie doszło do oczekiwanego spotkania z Brazylią, która w finale dość łatwo wygrała z Serbią i Czarnogórą.
Ubiegłoroczny – dziewiąty występ w Lidze światowej nasza drużyna zakończyła na siódmym miejscu. Polacy, podobnie jak zdobywcy pierwszego miejsca w grupie – siatkarze Serbii i Czarnogóry mieli dziewięć wygranych i trzy porażki ale korzystniejszy bilans setów. O kolejności w tabeli zdecydowały "małe punkty", które od Igrzysk w Atenach z woli sterników FIVB są ważniejsze od setów. Kibice mieli jeszcze nadzieję na "dziką kartę", ale tę otrzymali Włosi, choć w swojej grupie wygrali tylko pięć spotkań. Finał odbył się w Moskwie. Po raz czwarty z rzędu wygrali Brazylijczycy po dramatycznym meczu z reprezentacją Francji. W meczu o trzecie miejsce Rosjanie pokonali Bułgarów. Włosi byli tłem. Przegrali wszystkie spotkania i w grupie finalistów zajęli ostatnie, szóste miejsce.
W tym roku reprezentacja Polski zagra w Lidze Światowej po raz dziesiąty. Finał odbędzie się w Katowicach, a to oznacza, że niezależnie od losów rywalizacji grupowej biało-czerwoni wystąpią w najważniejszej części tegorocznej, osiemnastej edycji.
* Autorem tekstu jest Janusz Wróbel - Świat Siatkówki
Post został pochwalony 0 razy
|
|